Reklamy

Śląskie miasto planuje wydać część pieniędzy z funduszu na walkę z koronawirusem na rzecz budowy pomnika. Bynajmniej nie jest to pomnik osób pracujących w służbie zdrowia.

Rządowy Fundusz Inwestycji Lokalnych ma być przeznaczony, według oficjalnych wytycznych, na bliskie ludziom inwestycje, m.in. budowę żłobków, przedszkoli czy drogi – a także inne niezbędne lokalnie działania. Z jednej strony to wytyczne dość szerokie, z drugiej – dość łatwo z nich wyczytać intencje władz. Katowicom przypadło 52 miliony złotych, to bezzwrotne wsparcie, które ma zamortyzować straty w samorządowym budżecie – walka z wirusem jest bardzo kosztowna. Tym bardziej dziwi zapowiedź, że 7,2 mln zł z Funduszu zostanie przeznaczonych na… Budowę pomnika ofiar deportacji do ZSRR. Miasto broni się w kuriozalny sposób, tłumacząc, że to tylko niewielki element wydatków miasta, a epidemia kiedyś się skończy i już dzisiaj musimy myśleć o rozwoju miasta w perspektywie kilkunastu lat, a nie tylko kilkunastu miesięcy (to słowa rzeczniczki katowickiego UM).

Z jednej strony, trudno polemizować z potrzebą strategicznego patrzenia na rozwój miasta, z drugiej – w dobie pandemii każdy grosz liczy się potrójnie. Martyrologia wygrywa ze zdrowym rozsądkiem, ale jesteśmy w Polsce, więc nie jest to nowe czy szczególnie szokujące podejście. Pracownikom i pracowniczkom służby zdrowia w Katowicach życzymy tego, żeby nie zabrakło im żadnych środków do walki z pandemią. Jeśli tak się stanie, to przynajmniej będziemy wiedzieć, z którym betonem zostały wylane.

WIĘCEJ